Hej tu Ja Zosia
Wczoraj, przedwczoraj i tak od kilku miesięcy dziennie sobie powtarzam że muszę wrócić na bloga.
To były tylko słowa i tak naprawdę aż do dzisiaj. Dzisiaj miałam wyjazd do Warszawy i chciałam mieć oczywiście naładowany telefon na ful. Wczoraj poszło coś nie tak z ładowarka, którąś z kolei w ostatnim miesiącu. Rano godzina 4,00 a ja usiłuję telefon naładować i ciągle nic, Andrzej mi powtarza zostaw ten telefon, musimy już jechać, Pod nosem mamrocze zadowolony że będę miała wolne rączki. Ale jak to ja uparta i oczywiście nie dałam za wygraną i próbuję jeszcze w samochodzie aż tu po chwili krucze śmierdzi spalenizną kabel stopiony, palec oparzony i dym na cały samochód. No i stało się, całą drogę myślę jak wytrzymam bez telefonu, w głowie myśli - chyba zwariuje. Wracamy z Warszawy Andrzej mówi zatrzymamy się kupimy ładowarkę, widzi jak mi oczka zaświeciły i pełne zadowolenie. Jest - kupiłam kolejną ładowarkę, włączam i znowu nic. To nie ładowarka tylko coś w telefonie się zepsuło., spaliło, cholera wie. No dobra stało się moja wina po jakiego grzyba ją włączałam w samochodzie. Pierwsze godziny po powrocie do domu co robić z rękami, Okazuje się że nerwy, złości i świadomość że przez kilka dni bez telefonu koszmar, przerażenie. No dobra poszłam do gabinetu wyjęłam z szafki laptopa , odkurzyłam i sama do siebie mówię no trudno wytrzymam z nadzieją że syn temu zaradzi jak najszybciej, Okazuje się że i to nie takie proste, trzeba portale społecznościowe po otwierać i znowu kanał a gdzie hasła, szukam, są ulga. Komputer dawno nie używany trzeba sobie przypomnieć.
Na szczęście nie trwało długo opanowałam bo to jak jazda na rowerze nie zapomina się i jestem tutaj na blogu. Stwierdziłam że teraz należy się trochę uaktywnić i zacząć działać i pokazywać te moje malunki i nie tylko bo mam zamiar też dzielić się z Wami moim prywatnym życie, Okazuje się że artyści nie mają tak kolorowo, a jeśli są szczęśliwi to trzeba im dokopać. Mają jak inni problemy, wzloty i upadki a jak nie mają to trzeba im stworzyć, No cóż ostatnio jest a może uaktywnia się dużo ludzi, toksycznych i między innymi będę o tym pisać z mojego życia, Zaczynam się przyzwyczajać do laptopa i działać tutaj. Jeśli Was zaciekawią moje posty to będą a w czwartki kawusia.
Dzisiaj kilka fotek moich prac które ostatnio malowałam. Ta skrzynia która była w ostatnim poście jest już dawno u właścicielki, Są kolejne w kwiaty i koguty i są do wzięcia. Jeśli ktoś będzie zainteresowany to zapraszam na prv. . Mam jeszcze dwie nie pomalowane i trzecia stara stoi w garażu i czeka aż jej dam nowe życie i kredens, i szafka wodniarke i pnie drzew w których są dziury i będą z nich doniczki i ogród do plewienia i moje prywatne życie. Ale opanuję to jak się wezmę w garść. Nie jestem już aktywna jako społecznik., nie jestem już przewodniczącą w Kole Gospodyń Wiejskich, skończyłam z tym chyba już na dobre, będę po kolei opisywała jak moje życie było skomplikowane przez ostanie lata,
Będzie kolorowo i ciekawie.
A dzisiaj to już wszystko i do następnego razu.
Zosia
Dzisiaj w kuchni kawusia,
Zapraszam
Skrzynia w kwiaty ludowe, Wszystkie moje skrzynie są mojego projektu i malowane ręcznie farbami akrylowymi , całość jest zawsze zabezpieczona lakierem bezbarwnym do mebli.
Toksyczni ludzie potrafią zabrać całą radość życia, zostawić po sobie zgliszcza. Dlatego bez wyrzutów sumienia, dla własnego dobra, trzeba ich wyrzucić z przestrzeni. A na laptopie lepiej się pracuje 😉 Tak, że ten. Działaj ✌️ A skrzynia cudo ❤️
OdpowiedzUsuńMajeczka ma rację, że się uwieczniła w pięknym dziele Babci. A wszelki hasła to chyba większości giną:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się że znów blogujesz.cudna wnusia i świetna sesja.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFajnie że wracasz na bloga, powodzenia!!
OdpowiedzUsuńZosiu - nie wiem co ładniejsze - Twoja Majeczka czy ta cudna skrzynia:) Fajnie, że znów jesteś! Przesyłam cieplutkie pozdrowienia.
OdpowiedzUsuń